Karnawałowe libacje odbywały się wtedy we własnych domostwach przy zamkniętych drzwiach. Od XIV wieku w dużych miastach coraz częściej biesiadowano w miejscach publicznych. Urozmaiceniem biesiad były: muzyka, taniec, wyścigi, walka na szpady, turnieje, gry w karty itp. Marcin Zeidler w swojej kronice Lubania donosił m.in. „Na zapustny poniedziałek, na rynku, gdy właśnie spadł kopny śnieg, fechtowali się na tempo dwaj rajcy o imieniu Seidenberg i Piotr Goldner jako też dwaj mieszczanie, każdy w pełnej zbroi po czym tego swawola wielce przystojna w mieście była”*. W XV wieku Kościół zakazał karnawałowych zabaw (zgodnie z nauką św. Augustyna), jako bezbożnych i godnych potępienia. Średniowieczna błazenada stała się symbolem największego zła. Paul Berkel w „Historii miasta Lubań” podaje, iż w roku 1453 przybył do nas franciszkanin, późniejszy święty, Jan Kapistran, który na lubańskim rynku wygłosił kazanie: „Mówił przeciwko upodobaniu do przepychu, wyniosłości i próżności, marności tego świata i upodobaniu do hazardu... Żądał między innymi obcinania zbyt długich i falujących włosów, jak również długich czubków u butów. Na koniec polecił zebrać z całego miasta karty do gry, warcaby, zwierciadła i maski, jak i wszelkie przedmioty zbytku i mody, złożyć na stosie i spalić”. Potępienie przez Kościół karnawału znalazło swoje odbicie w maskach i strojach karnawałowych, które na dobre rozpowszechniły się XVI wieku. W maskaradach zaczęły licznie uczestniczyć cechy rzemieślnicze, a nawet biedota. Na głębokie negatywne zmiany w obyczajach karnawałowych wpłynęła reformacja i oświecenie. Zdarzały się jednak i w tym okresie bardzo wytworne uczty, jak choćby zorganizowany w 1621 roku przez magistrat Lubania poczęstunek dla gościa – elektora saskiego Jana Jerzego I. Samo menu może wprawić w osłupienie: „jeden tuczony wół, dwanaście baranów, osiem owiec, dwa cielce, dwa wieprze, dwa prosięta, jeden indiański kogut (indyk), cztery kapłony, cztery tuczone gęsi, tuzin dużych i dwanaście młodych kur, cztery kopy jaj, pół centara szczupaków, pół centara karpi, inne ryby i raki, pięćdziesiąt fasek masła, mendel owczych serów, cztery kopy małych serków, kwarta prosa albo kaszy, ćwierć korca soli, pół wiadra octu, dziesięć korców żyta, pięć korców pszennej mąki, wiele rzeczy przynależnych do deserów”.** W okresie dziewiętnastowiecznego romantyzmu ożyły na nowo tradycje dawnych karnawałów. Nowy Rok witano już wtedy masowo organizowanymi zabawami tanecznymi, co jest praktykowane do dziś. W tamtych czasach proch strzelniczy znajdował się w normalnej sprzedaży handlowej. W wieczór sylwestrowy rozlegały się więc tu i ówdzie huki wystrzałów i detonacji. Tego rodzaju zabawy niosły za sobą różnego rodzaju wypadki, dlatego też zostały szybko zakazane i zaniechane. Z okazji Nowego Roku składano sobie w rodzinach, wśród sąsiadów i znajomych życzenia zdrowia. A kiedy z końcem XIX wieku doszło do szerszego rozwoju poczty, to przyjął się powszechny zwyczaj przesyłania tych życzeń na pięknych kartkach pocztowych, podobnie jak z okazji Bożego Narodzenia (fot. 1). Ludzie mieszkali wtedy dość skromnie, więc życie towarzyskie z konieczności odbywało się w powstających żywiołowo lokalach. Z przedwojennych książek adresowych i turystycznych folderów dowiadujemy się, iż w samym Lubaniu funkcjonowało np. w 1938 roku aż 40 przeróżnych restauracji i gospod! Wiele z nich posiadało własne sale bankietowe i balowe. Najokazalsze lokale mieściły się w miejskich hotelach. Nieistniejący już hotel „Pod Trzema Koronami” („Zu den Drei Kronen”) na placu Śląskim witał gości dużą salą kolumnową ze sceną, na której odbywały się liczne koncerty i przedstawienia teatralne (fot. 2). Wspaniałą salą taneczną, również ze sceną, dysponował „zameczek” (dawn. „Steinberghaus”) na Kamiennej Górze, z wychodzącymi na zewnątrz tarasami widokowymi (fot. 3). Elita bawiła się w hotelu „Pod Jeleniem” („Zum Hirsch”) na lubańskim Rynku (fot. 4). Obiekt ten wraz z kunsztownie urządzoną salą balową spłonął niestety podczas ostatniej wojny. Hotel „Bellevue”, późniejszy „Haus Vaterland” (dziś Miejski Dom Kultury) szczycił się największą w mieście salą na 2.500 osób (fot. 5). Mieszkańcy Lubania chętnie balowali też w Uniegoszczy, gdzie przy zajazdach funkcjonowało kilka bardo dużych sal tanecznych, jak np. „Pod Trzema Liliami” („Drei Lilien”) – fot. 6. Tańczącym parom przygrywały miejscowe orkiestry. Najbardziej zasłużona Laubaner Stadtorchester, pod batutą Wilhelma Schoza, miała w swoim repertuarze aż 641 utworów! Ich wykaz opublikowano w okolicznościowej broszurce, którą posiadam w swoich zbiorach. Goście bawili się kosztując specjały miejscowej kuchni, wznosili toasty lokalnym piwem (w Lubaniu funkcjonowały wtedy 3 duże browary), winem (2 duże winiarnie), likierami czy kieliszkiem wódki (3 zakłady gorzelnicze), a nawet szampanem z lubańskiej wytwórni Champagnefabrik P.E. Achtnicha.
* Michael Platzer, Janusz Kulczycki „Feste Feiern, o tym jak dawniej w Lubaniu świętowano”, Lubań, 2001.
** j/w
Z dnia: 2010-01-20, Przypisany do: Nr 2(385)